piątek, 30 lipca 2010

"Chałupy, łelkam tu..."

   Witam po dłuższej przerwie.
Dziś mała kartka z wakacyjna z MEGA wypadu nad polskie morze. 
Działo się dużo, było bardzo wesoło i sympatycznie. Wszystko zaczęło się od "bitwy pod grunwaldem" :) Własnie tak, połowę drogi do Chałup staliśmy w mega korku, mimo że wyjechaliśmy o 3 w nocy tylko dlatego ze akurat tego samego dnia pół polski jechała na inscenizacje rzeczonej bitwy zorganizowanej z okazji 600 lecia tegoż wydarzenia. Później było już z górki, dojechaliśmy na 9 rano, rozbiliśmy namiot i praktycznie od razu zaczęliśmy plażowanie ;) No i można powiedzieć, plażowaliśmy się już tak do końca. W międzyczasie odwiedziliśmy Gdańsk, gdzie w w galerii handlowej odnaleźliśmy zaginiona cywilizację, obżeraliśmy się smażoną rybką, no i odwiedzaliśmy bardzo gościnne miejsce nad sama zatoką , czyli SURF MESSĘ, knajpa gdzie można zjeść bardzo smacznie i jak się ma znajomości w śród kelnerek dostaję się duże rabaty :) No własnie, tego nie powiedziałem na początku, a nasz pobyt zainicjowała urocza kelnerka z Messy czyli moja mała sis, Marysia. Dzięki niej spróbowaliśmy swoich sił na deskach windsurfing'owych, które przyznam szczerze nie przypadły mi do gustu, za to Glusia okazała się mistrzynią :) Nie sposób nie wspomnieć też o kojących kąpielach w morzu, zachodach słońca i projektowaniu ulotek w namiocie ;)
Po upalnym tygodniu nasz pobyt nad morzem się zakończył a wraz z naszym odjazdem z nad morza odjechała też pogoda. 
Zapraszam na małą, obrazkową retrospekcję z tego co się działo i za czym bardzo tęsknimy :)